Wydanie: PRESS 02/2011
Nie będę za pana pisać
Był rok 1956. Pracowałam w Państwowym Wydawnictwie Iskry, w redakcji reportażu. Jesienią przyjechał do Polski, po raz pierwszy po wojnie, Melchior Wańkowicz – na rekonesans, by się zorientować, co dzieje się w kraju i czy może wracać. Kiedy usłyszałam, że tego i tego dnia ma spotkać się z czytelnikami w Pałacu Kultury i Nauki, poprosiłam Franka Króla, kolegę z redakcji. – Masz bojowe zadanie – powiedziałam – ściągnąć Wańkowicza do Iskier.
– Nie boisz się Wańkowicza? – pytało mnie wiele osób. Wiadomo było, że to wielki pisarz i dziennikarz, że publikował przed wojną, a jego historia wojenna też była dziennikarzom znana. Ale ja myślałam tylko o jednym: jak zdobyć dla nas mistrza. Dla wydawnictwa, które wydawało książki reportażowe, pozyskanie takiego autora byłoby nie lada gratką. Mieliśmy już serię „Naokoło Świata”, bardzo dobrze przyjętą, a także drugą – „Świat Się Zmienia” i kolejne. Polscy czytelnicy zwiedzali świat dzięki polskim i zagranicznym podróżnikom oraz reporterom, ich książki z reportażami były wręcz rozchwytywane. Dziś, gdy mamy świat na wyciągnięcie ręki, trudno to zrozumieć, ale tak właśnie było.
Więcej w lutowym numerze "Press" - kup teraz e-wydanie
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter